
Oczywiście my pierwszy raz zobaczyliśmy ten owoc, tutaj w Sydney. Wówczas jednak nie wiedzieliśmy, co to jest i z czym to się je :) Często zastanawiała nas ta wielka kolczasta kula, ale z uwagi na jej rozmiary przypominające arbuza, nie decydowaliśmy się na kupno, czegoś niewiadomego o takich gabarytach i cenie za kilogram.
W trakcie jednej z wizyt u znajomych dowiedzieliśmy się o durianie i jego intensywnym zapachu. Od tamtej pory wiedzieliśmy, że coś takiego istnieje, ale jeszcze nie łączyliśmy nazwy z drogim, kolczastym jajem.

Nie tak dawno temu Przemek był w Singapurze i tam właśnie kupił sobie zagadkowy dla nas owoc. Później przez Skype opowiadał mi o jego walorach smakowych, a co ważniejsze jego niepowtarzalnym aromacie :) Cieszyłam się wówczas, że był tak daleko ;)
Dziś, podczas warzywnych zakupów świątecznych, natrafiliśmy na małego duriana, którego rozmiary w zupełności nas satysfakcjonowały i chociaż przyszło nam zapłacić za niego $13.82, nie mogę powiedzieć, że się opłacało.



U nas woń duriana szybciutko rozeszła się w każdy zakamarek mieszkania. Chociaż przyznać muszę, nie było aż tak źle. Jeśli ktoś z Was jadł Honey Melona, to jest to właśnie ten sam zapach tylko bardziej intensywny, a zatem czuje się miód razy powiedzmy sto. Jak wiecie słodkie aromaty mogą zemdlić, a dodając do tego nasilenie tej woni, co wrażliwsi muszą uważać ;)
Smacznego ;)
4 komentarze:
Smacznego :)
:)
Ciekawie ten durian wygląda, ze zdjęć przypomina mi dużego, trochę zdeformowanego kasztana. Ale dzięki opisowi, pomimo że jest to jedzenie, nie zrobiłem się głodny :D
Niczego nie straciłeś :)
Prześlij komentarz