sobota, 27 marca 2010

Tandemem za czarnym łabędziem

Ubawiłam się wczoraj za wszystkie czasy. W tym celu wcale nie musieliśmy wybierać się do żadnego muzeum, ani innej tym podobnej placówki. Jednak po kolei…

Dzień zapowiadał się ciepły, niebo było trochę zachmurzone, ale to akurat o tej porze roku jest jak zbawienie. Po śniadaniu, nie spiesząc się ruszyliśmy w stronę stacji, zahaczając po drodze o piekarnię. Zaprowiantowaliśmy się zarówno na bieżący dzień jak i kupiliśmy bułki z myślą o niedzielnym śniadaniu. W klimatyzowanym pociągu można było ochłonąć od rozgrzanego powietrza, a Przemek dodatkowo wykorzystywał ten czas na poszerzanie swojej wiedzy z algebry (brrr... robi się naprawdę zimno). Tym razem czekała nas około godzinna droga, której celem było Bondi Junction, a stamtąd jeszcze tylko 1,6 km pieszo, czyli około 20 dodatkowych minut, aż dotarliśmy do „Centennial Park Cycles Bicycle Hire Specialists”, czyli jednej z wypożyczalni rowerów w tej dzielnicy. Już wcześniej ustaliliśmy, że wynajmiemy sobie tandem. Jednak ani ja, ani Przemek nie mieliśmy jeszcze nigdy okazji spróbować swoich sił na takim sprzęcie.


Na początku uznaliśmy, że 1-2 godzin w zupełności wystarczą, aby zapoznać się z sąsiadującym z wypożyczalnią parkiem Centennial Park. Zaraz po dokonaniu formalności, otrzymaliśmy rower oraz kaski i w drogę. Oboje stwierdziliśmy, że lepiej będzie jeśli pierwszą próbę przejazdu podejmiemy nie bezpośrednio przed wypożyczalnią (na oczach jej pracowników ;) ), gdyż nie byliśmy przekonani, na ile za pierwszym razem uda nam się opanować ten pojazd :) Jak się później okazało, była to słuszna decyzja :)

Na początku Przemkowi strasznie drżała kierownica i oczyma wyobraźni widziałam, jak oboje wywracamy się z hukiem ;) Po kilku przejechanych metrach zeszliśmy z tandemu i postanowiliśmy, że doprowadzimy go do samego parku, gdzie zamiast wąskiego chodnika jest duża droga rowerowa. Tam Przemek poprawił oba siodełka i podjęliśmy kolejną próbę – nadal przez chwilę trzęsło… Jeszcze tylko chwilka i… Jedziemy!!! :D

Super sprawa! Świetna zabawa! Nawet nie musiałam pedałować :D

Centennial Park jest dość spory, dla rowerów wydzielone są ścieżki, szerokie jak jeden pas drogowy. Mijaliśmy wielu ludzi piknikujących w cieniu drzew, jeżdżących konno, czy też pilnujących swoje pociechy, które bawiły się na placu zabaw. Sami mogliśmy cieszyć się wspaniałą przyrodą oraz dopisującą aurą. W parku znajduje się kilka stawów, stanowiących dogodne siedlisko dla endemicznych ptaków Australii – czarnych łabędzi. Doprawdy są to zachwycające ptaki, a przy tym nie wykazujące agresji w stosunku do człowieka.

Oczywiście nie mogłam się oprzeć pokusie podkarmienia tych pięknych skrzydlatych zwierzaków. Mając jednak w pamięci zwyczaje polskich białych łabędzi, zaczęłam wycofywać się, gdy podczas karmienia nielicznej grupki, pożywną bułką (tą samą przewidzianą na niedzielne śniadanie), jeden spośród nich nieugięcie podążał krok w krok za mną. Dopiero, gdy zauważyłam, że łabędzie biorą jedzenie prosto z ręki innych osób, także zdecydowałam się na to samo.







W parku byliśmy ponad trzy godziny, naprawdę przyjemnie spędzając czas. Jeżeli będziecie mięli ochotę na drobną odmianę, serdecznie polecam.

Konieczne informacje, jak choćby adres, czy aktualne ceny wypożyczalni rowerów, z której usług skorzystaliśmy, znajdziecie na stronie internetowej pod adresem: http://www.cyclehire.com.au/



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz