wtorek, 22 grudnia 2009

Podwodny świat - Sydney Aquarium

Minęły dopiero dwa tygodnie, a ja najchętniej poszłabym tam ponownie. Niezapomniane wrażenia, wspaniałe zwierzęta, niezwykła przygoda! – Sydney Aquarium.

Do tego magicznego miejsca mieliśmy udać się dużo wcześniej, jednak z wielu powodów, ciągle przekładaliśmy naszą wycieczkę. Gdybym wiedziała, ile emocji dostarczy nam ta wyprawa nie zwlekałabym.





Obiecaliśmy sobie, że tym razem nie będziemy zrywać się na dźwięk budzika, jak bywa to zazwyczaj, gdy wcześniej sobie coś zaplanujemy. Rano przywitało nas słoneczko (co zresztą jest tu prawie regułą :) ) i taki miał być cały dzień. W dobrych nastrojach po sytym śniadanku, udaliśmy się w kierunku stacji, aby złapać pociąg do City, a konkretnie Wynyard. Stamtąd już wystarczyło przespacerować się około 0,6 km do celu. W sobotnie popołudnie stanowiło to tylko czystą przyjemnością, tym bardziej, że Sydney Aquarium znajduje się przy porcie Darling Harbour, gdzie nawet w upalne dni można liczyć na morską bryzę. Nad wodą spacerowało wielu ludzi, poniekąd dlatego, że jest to miejsce ciekawe turystycznie, a ponadto było to jak już wspomniałam sobotnie popołudnie. Musieliśmy się, więc nieco nagimnastykować, aby omijać rozkoszujących się widokami obcokrajowców i tubylców. Oczywiście stało przed nami „nie lada wyzwanie”, gdyż trzeba było znaleźć jeszcze wejście do poszukiwanego przez nas obiektu. Możecie być jednak spokojni, na miejscu znajdują się drogowskazy, jeżeli więc wybieracie się do oceanarium nie powinniście zabłądzić.

Na miejscu trochę przeraziła mnie długość kolejki po bilety, jednakże przy prawie wszystkich otwartych kasach, wszystko sprawnie posuwało się do przodu. Po otrzymaniu biletu wystarczyło już tylko przyłożyć go do czytnika, by otworzyła nam się bramka, kierująca nas wprost do paszczy rekina. Na początku przywitani zostaliśmy przez młodych ludzi z obsługi, gorąco zachęcających do zrobienia sobie zdjęcia, by zaraz potem rozkoszować się widokami niesamowitych stworzeń wodnych, również tych bardzo rzadkich i występujących jedynie w Australii jak choćby dziobak.



Samo oceanarium jest dość duże, na początku spaceruje się długim korytarzem, w którym zachwycać się można mniejszymi zwierzętami wodnymi, wyjątek stanowi krokodyl niewzruszony na widok zwiedzających. Po drodze znajduje się kilka odnóg prowadzących pod wodę, gdzie czeka nas przechadzka między innymi pomiędzy: diugoniami, rekinami, żółwiami, płaszczkami i całą masą niezliczonych ryb. Oczywiście pomieszczeń tych jest kilka, a zwierzęta dobrane zostały tak by nie stanowiły dla siebie wzajemnie zagrożenia. Pod wodą wyraźnie odczuwalna jest zmiana ciśnienia i może niektórzy poczują delikatny ból głowy. Jednakże w wyniku wrażeń, które Was ogarną, podczas, gdy na przykład nad Waszymi głowami będzie przepływał diugoń, ten drobny dyskomfort jest praktycznie niezauważalny i bez znaczenia.


W oceanarium będziecie mogli także dotknąć niektóre korale z Rafy Koralowej oraz poczuć się przez chwilę nieomalże jak nurek, gdy spacerować przyjdzie Wam korytarzem, w którym nad Wami będzie woda, po bokach woda i pod Wami również woda.

Masa niezwykłych okazów zwierząt i możliwość zobaczenia ich w zbliżonym do naturalnego środowisku na pewno zapisze Wam się głęboko w pamięci, podobnie jak mi i Przemkowi.

Sydney Aquarium wpisuję na listę miejsc, do których będziemy musieli ponownie powrócić. Na temat tego magicznego miejsca rozmawiałam z kilkoma Australijczykami, którzy również tam byli i są tego samego zdania co my. Warto tam pójść, warto to przeżyć! Będąc w Sydney nie pozwólcie, by ta atrakcja Was ominęła.



  
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz